Stało się... Dziedzic w dniu dzisiejszym zaliczył pierwszy w życiu "oklep".
W poczekalni został ograbiony z auta, więc tłumaczę: że bez awantur, że ma dwa, że to na chwilę, że mu nie ubędzie, że się chłopiec pobawi i odda.
O dziwo zaakceptował. Się pobawili chwile, było wesoło, ale się Dziedzic o swoje upomniał. Zupełnie spokojnie poprosił o swoje autko, ale się chłopcu nie spodobało. Nie spodobało się najwyraźniej bardzo, bo Dziedzica pchnął, a że był ze dwa lata starszy i silniejszy, to Dziedzic upadł na posadzkę.
Awantura będzie, pomyślałam. Wstał, podszedł do chłopca... pogłaskał po głowie, przytulił i powiedział
-spokojnie chłopcyku,chcesz o tym porozmawiać?- chłopiec zdezorientowany,więc Dziedzic zabrał auto i na odchodne rzucił -Kocham Cię chłopcyku.
Szczękę z podłogi pozbierałam dopiero po chwili.
Lo mamo, chyba jestem jego dozgonna fanka, od dzis :)
OdpowiedzUsuńDziedzic dziękuje:)
Usuń